Personel pokładowy easyJet bierze dziś udział w trzecim dniu strajku zaplanowanego na przełom maja i czerwca, trwającego łącznie pięć dni, oskarżając przewoźnika o niepewność i dyskryminację.
"Odwołane loty są niezaprzeczalne: osiem w Faro, 40 w Lizbonie i 30 w Porto. Jest to niezaprzeczalne i nie rozumiemy, dlaczego, jeśli firma rozumie, że przyczepność będzie ogromna, nie posuwa się naprzód z konkretną propozycją. Propozycja pracowników jest dobrze uzasadniona, opiera się na bieżącej działalności i znaczeniu easyJet w Portugalii", powiedział prezes SNPVAC, Ricardo Penarroias, dla Lusa.
Według prezesa SNPVAC, firma założyła, że wpływ strajku wyniesie 100% i dlatego odwołała loty z wyprzedzeniem, realizując tylko minimalne usługi.
"Jeśli chodzi o negocjacje, nadal jesteśmy w impasie. W obliczu zawiadomienia o strajku firma zdecydowała, że nie chce usiąść z nami do stołu", powiedział.
Ricardo Penarroias wskazał, że związek i firma usiądą do stołu negocjacyjnego dopiero po zakończeniu strajku.